środa, 23 grudnia 2015

Tak

Weronika, 01.12.2014 r.: Nauczyłam się tej ciszy. Nauczyłam się tego, że powinnam "się jakoś trzymać".

Weronika, 23.12.2015 r.: Ciszę można przerwać, nauczyłam się tego. Nauczyłam się tego, że nie muszę się "jakoś trzymać", że mogę jasno powiedzieć, co mi się nie podoba, jak się czuję i z czym sobie nie radzę.

Koniec roku to podobno czas podsumowań.
To było dobre dwanaście miesięcy.

Nauczyłam się, jakkolwiek to brzmi, walczyć o siebie.
Dbać o siebie.
Uczę się być bardziej sobą, a nie bardziej tą, którą chcieliby mnie zobaczyć inni.
Trzymać się swoich postanowień.
Coraz lepiej mi z tym.
Lubię siebie.



Koniec?
Mam 11 dni, żeby się zastanowić.
To będzie kolejne niezrozumiałe dla mnie zobowiązanie.

wtorek, 20 października 2015

powoli...

Jak dostaję prezent, rozpakowuję go do końca. Cieszę się, gdy jest trafiony. Gdy nieco mniej - staram się chociaż udawać. Ale doceniam gesty.
Jak spotykam coś trudnego, co - patrząc obiektywnie- może dać mi jakąś ważną lekcję, co - choć bolesne - może mnie zmienić na lepsze, dlaczego boję się dalszego rozpakowywania?
Boję się, że będzie bolało bardziej niż mogę to sobie przewidzieć. Jasne. Choć bolało przez tyle lat. Że nie dam rady. Chociaż tyle już przeszłam i radzę sobie...całkiem dobrze. Więc, czy to wszystko jest racjonalne, logiczne?
Boję się tego, że muszę przyznać się do własnej słabości. Do tego, że tyle źle zagojonych ran w sobie noszę. Że to boli, czasem parzy, przeszkadza. Wcale nie jestem silna. Mogę być, ale najpierw muszę się przyznać do swojej słabości. Paradoks? Być może. Niewygodny, drażniący, przeszkadzający.
Boję się tego, co będzie, gdy wybaczę. Gdy będę wiedzieć, co wybaczyć. Będę znów cierpieć, przejmować się, denerwować? Nie chcę.
Obojętność jest wygodna. Nie jest dobra, ani przyjemna. Ludzie obojętni nie wystawiają swojego serca na zranienia.
Miłość, wdzięczność dają siłę. Obojętność tę siłę zamraża.


Jestem słaba, wielu rzeczy potrzebuję, wielu nie mam i nigdy nie miałam. Nie umiem sobie z wieloma sprawami poradzić. Potrzebuję pomocy.
W tej świadomości tkwi jakaś niezrozumiała dla mnie siła.

Dziękuję, że mogę to w końcu poczuć i zrozumieć. Nie tylko racjonalnie wiedzieć.
Ktoś Tam U Góry we mnie wierzy. Uwierzył jako Pierwszy. Zostawił mi wiele trudnych chwil.
Po to, żeby nauczyć się wdzięczności.
Dziękuję.

To miejsce jest idealne, gdy w głowie tyle ważnych myśli, które powinno się pamiętać do końca życia.

Jego Miłość przetrwa wiecznie

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Dlaczego?

Dwie natury, rozdwojenie jaźni, dwa walczące ze sobą światy.
Jeden mówi: będziesz szczęśliwa. Drugi...powtarza to samo.
Dwie różne drogi. 
Przeciągają na swoją stronę różnymi sposobami, różnymi obrazami, sytuacjami, ludźmi.
Chciałbyś stać z boku i z uśmiechem na ustach się temu przyglądać. 
Stoisz w środku i znów...znów ze łzami w oczach nie wiesz, co robić. 

Po raz kolejny powrócić z podkulonym ogonem?
Przyznać się do swojej beznadziejności? 
Iść dalej, zrezygnować, nie dać się tym powiewom?


Wiem. 


poniedziałek, 12 maja 2014

Ktoś.

Czasem zastanawiam się, czy warto kogoś znać, poznawać. Czasem okazuje się, że jakaś znajomość przynosi nam początkowo radość, pewność, poczucie, że można komuś zaufać, a potem...potem tylko się martwimy, przejmujemy, denerwujemy, a nasz kontakt słabnie... I co zostaje? Oprócz wspomnień...chyba jakiś żal, czasem złość, niewypowiedziane słowa, niedokończone rozmowy...Ludzie, niestety, się zmieniają często na złe.
Są tacy, o których będę pamiętać do końca życia. Mam 20 lat, a lista osób, które wniosły COŚ w moje życie jest stabilna, jednak nadal otwarta...
Im wszystkim dziękuję i dziękować będę. Jakkolwiek nasze losy się potoczyły. Mimo żalu. Jestem chyba zbyt sentymentalna, ale lubię wracać do chwil,w których było dobrze. Wiem, że wszystko przemija, wszystko się zmienia.
Każdy jest inny, każde spotkanie jest inne. I każde spotkanie zostawia w nas jakiś ślad.
Dzięki Bogu.

Nie wiem, po co to piszę. Nie jest to nic mądrego, nic wartego czyjejś uwagi. Chyba tylko po to, żebym sama mogła kiedyś do tego wrócić.

Nic się nie dzieje przez przypadek.

Skoro Bóg postawił cię na mojej drodze, chciał powiedzieć coś mi o tobie.

piątek, 2 maja 2014

21 gramów - tyle ponoć w nas jest duszy.

....21 gramów, a tak trudno ją poruszyć. 

Są takie momenty, które poruszają duszę całkiem łatwo. Są takie momenty, które zostają w nas chyba na zawsze, choć my z tym walczymy, nie chcemy ich pamiętać, co więcej - nie chcemy ich rozumieć. Dadzą nam spokój chyba dopiero wtedy, gdy się z nimi pogodzimy, powiemy im "tak".

Krótko, ale wymownie. Dla mnie niesamowicie.
Od ponad dwóch lat zmagać się z jedną myślą i nadal nie wiedzieć, o co chodzi.



21 gramów Marcina Stycznia